piątek, 29 sierpnia 2014

4

Wszyscy żyjemy w palącym się domu. Bez straży pożarnej. Bez możliwości wyjścia. Tylko z oknem na górze, z którego możemy spoglądać, jak pali się dom wraz z nami, zamkniętymi w nim.

                Najbardziej ze wszystkiego nienawidziłam poranków w szczególności, jeśli miało się za sobą ciężką noc. Niechętnie otworzyłam oczy, by spojrzeć na zegar w komórce, która znajdowała się koło lampki nocnej na komodzie. Dziesiąta. Jak dla mnie za wcześnie. Niestety niechciane promienie słoneczne wdarły się do pokoju, nie pozwalając mi na dalsza drzemkę. Dalej leżąc w łóżku próbowałam sobie przypomnieć jak znalazłam się w swoim pokoju i po minucie intensywnego myślenia, w końcu wszystkie obrazy z wczorajszego dnia dotarły do mnie, jako po uderzeniu pioruna. O pewnych wydarzeniach wolałam jak najszybciej zapomnieć, ale się nie da. Za to wróciłam do nieco bardziej przyjemniejszych zdarzeń, a dokładniej do Reeva. Wspomnienie pocałunku wywołało u mnie przyjemny dreszcz rozchodzący się po całym ciele, mimowolnie na mojej twarzy pojawił się leciutki uśmiech, ale zaraz potem przypomniało mi się o Jamesie i ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, że właściwie, co ja do cholery wyprawiam?! Nigdy nie zgodziłabym się na jakąś ryzykowną wyprawę z facetem, którego ledwo, co poznałam. Dobrze, że przynajmniej bezpiecznie odprowadził mnie do domu. W tym momencie może się to wydawać błahe, ale w dzisiejszych czasach nie trudno narazić się na niebezpieczeństwo.
                Przekręciłam się na drugi bok z nadzieją, że przestanę to roztrząsać i uda mi się na chwile pospać, lecz nie było mi to dane. Do rzeczywistości przywróciły mnie odgłosy dobiegające z kuchni, a następnie rozległo się ciche pukanie do mojego pokoju.
                Drzwi lekko się otworzyły i w przejściu stała moja przyjaciółka, która niepewnym krokiem do mnie podeszła.
                -Freja, spisz?- zapytała szeptem.
                Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Zaskoczyła mnie. Tym bardziej, że była wczesna godzina a ona też należała do osób które lubią dłużej pospać. No dobra o wiele dłużej, więc jeśli się u mnie zjawiła, naprawdę musiało się dziać coś poważnego.
-Tak-odpowiedziałam, wzdychając do poduszki.
Nagle poczułam, że łóżko ugina się pod jej ciężarem. W milczeniu położyła się obok mnie i przez pięć minut panowała cisza, po czym nie wytrzymała i zapytała:
-Dlaczego nie odbierałaś telefonów, ani nie odpisałaś na SMS-y? Martwiłam się o ciebie- powiedziała z wyrzutem.
-Źle się poczułam i wróciłam do domu, a telefonu nie słyszałam, bo wyciszyłam, gdy spałam- nie miałam ochoty ją okłamywać, ale jeśli powiedziałabym jej prawdę to nasza przyjaźń na pewno by ucierpiała, a tak będę udawać, że mi na Jamesie nie zależy i wszyscy będą szczęśliwi.
Spojrzała na mnie tylko tym swoim przenikliwym spojrzeniem i od razu wiedziałam, że mi nie uwierzyła.
-Jak wolisz. Nie chcesz to nie mów, ale są ludzie, którzy się troszczą o ciebie i należy im się, chociaż jedno słowo wyjaśnienia- w jej głosie pojawiła się złość. Usta zacisnęła w wąską linie.
Westchnęłam głośno na znak poddania. Dobrze wiedziałam, że już jestem na straconej pozycji ale, po co mam jej mówić całą prawdę? W skrócie zaczęłam opowiadać jak poznałam Reeva i jak postanowiliśmy się przejść po okolicy. Uznałam, że nie będę wspominać o tym, co zobaczyłam na imprezie, dopóki ona sama nic mi nie powie, ani o goniącej mnie policji.
Oczywiście nie odeszło się od ciekawskich pytań, jaki jest, jak wygląda i kiedy go pozna. Typowa dziewczęca ciekawość.
-A jak udała się impreza?
Na chwilę spochmurniała, ale po minucie znów się ożywiła i zaczęła opowiadać jak nakręcona. Waśnie za to też ją kocham, cokolwiek by się nie stało zawsze potrafi się pozbierać i zachowuję się jakby nic się nie stało, znajdując w każdej sytuacji same plusy. Opowiadała o Marcusie, że jest nim pozytywnie zaskoczona i że rozumie już te wszystkie dziewczyny, które się wokół niego kręcą.
-Trochę przesadziłam z alkoholem, ale bardzo fajnie, dużo tańczyłam i się wygłupiałam, tylko brakowało nam tam ciebie.
Taaa jasne…..- pomyślałam.
-W ogóle to Marcus prosił nas, żebyśmy mu pomogły sprzątać dom, bo rodzice wieczorem wracają i go zabiją jak zobaczą tam taki bajzel. Proszę cię, pomożesz mi?
Zrobiła minę szczeniaczka i było po mnie. Dobrze wiedziała, że jej nie odmówię. Miała coś w sobie,  co urzekało człowieka i po prostu nie miało się serca powiedzieć nie.
-A mam jakiś inne wyjście?
-Nie-odparła radośnie.
-Daj mi tylko chwilę na ogarnięcie się.
-Spoko- rzuciła w moją stronę przechodząc do stosu płyt, wybierając najbardziej odpowiadający jej album, wkładając go do odtwarzacza.  

Spacerkiem udałyśmy się do domu Marcus, już przy bramie wjazdowej leżały porozrzucane opakowania po chipsach, wypalone papierosy, kubeczki po alkoholu, jak i różnego rodzaju śmieci. Czułam, że nie prędko wrócę do domu i miałam racje.
Chłopcy czekali na nas w salonie, witając hucznymi okrzykami radości.
-Oooo nasze piękne dziewczyny, przyszłyście w samą porę!- krzyknął podekscytowany Marcus.
Nie było nas dużo do sprzątania, koło niego stał James, na chwilę nasze spojrzenia się spotkały, ale pośpiesznie odwróciłam wzrok by na niego nie patrzeć. Skupiłam się na dwóch nieznajomych, których nie miałam jeszcze przyjemności poznać. Wyglądali na zaspanych i znudzonych całą tą sytuacją.
-Trochę mało nas jest do tego sprzątania- zauważyła Char.
-Niestety reszta nie doszła jeszcze do siebie.
-Ja też nie doszedłem, a tu jestem- włączył się jeden z kumpli Marcusa.
-Zamknij się i sprzątaj. Macie może jakiś pomysł, od czego zacząć?- uwagę skierował w nasza stronę.
-Myślę, że najszybciej będzie jak podzielimy się w grupki i jedna osoba sprząta a druga trzyma worek- powiedziała ochoczo przyjaciółka.
Już miałam zamiar zaprotestować, gdy odezwał się James.
-To świetny pomysł, może ty z Marcusem posprzątacie dom, a ja z Freją ogródek, a reszta…- obdarzył pozostałą dwójkę krótkim spojrzeniem –ogarnijcie kuchnie.
-Brzmi sensownie-odparła ruda. –No to postanowione, do roboty dzieci.
Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, szkoda tylko, że mnie o zdanie się nikt nie zapytał i na pewno nie było mi do śmiechu. Nie podobał mi się ten pomysł przebywania sam na sam z brunetem.
Westchnęłam głęboko, odwracając się tyłem do Jamesa i sięgałam po worek na śmieci, który leżał na stole, gdy nagle złapał mnie za ramię i zapytał z troską:
-Wszystko gra?
-Jak najbardziej-odparłam szorstko, po czym udaliśmy się w kierunku ogrodu.
Przez większość czasu pracowaliśmy w ciszy, wymienialiśmy się tylko uwagami na temat gdzie leży jakiś śmieć żeby go nie ominąć. Żadne z nas nie chciało przerwać tej krępującej ciszy.  W normalnych warunkach buzia by nam się nie zamykała, opowiadalibyśmy żarty, czy wymienialibyśmy się spostrzeżeniami, ale teraz już dało się odczuć, że jest inaczej i chyba już tak pozostanie. Niestety Jamesa chyba gryzło poczucie winy, bo w końcu postanowił przemówić.
-Szybko wczoraj opuściłaś imprezę.
-Nie czułam się najlepiej.
-Mam nadzieję, że dziś już się lepiej czujesz- na jego twarzy pojawiła się troska.
-Powiedzmy.
Widziałam, że chciał jeszcze coś dodać, ale nie miał na tyle odwagi by wypowiedzieć je na głos. Byłam mu za to wdzięczna, bo naprawdę nie miałam ochoty o tym rozmawiać.
Po kolejnych 15 minutach niezręcznej ciszy, w końcu wybuchnął. Koniec cieszenia się ciszą.
-Kim był ten koleś, z którym wychodziłaś?-zapytał na jednym wdechu, a jego brązowe oczy bacznie mi się przyglądały.
-Nie wiem, o kim mówisz.
-Och Freja, nie okłamuj mnie, co jak co ale ty tego nigdy nie powinnaś robić- wyraźnie zaznaczył słowo TY, po czym złapał mnie za brodę, tak żebym na niego spojrzała. Gdy mnie dotknął ogarnęło mnie przyjemne ciepło, miałam ochotę wtulić policzek w jego dłoń. Zdenerwowana tylko przygryzłam wargę i tylko wyjąkałam:
-To był znajomy.
-Nie wyglądał tylko na znajomego- dalej nie spuszczał ze mnie wzroku.
-Ale nim jest-odparłam z rezygnacją.
-Co do tego gościa, to nie spotykaj się z nim, to nie jest facet dla ciebie.
-Jakbyś cokolwiek wiedział- prychnęłam.
-Słuchaj, nie chce ci prawić morałów i być nie miły, ale jest niebezpieczny i trzymaj się od niego z daleka.
-Bo mnie przekonasz, ty akurat masz najmniej w tej sprawie do powiedzenia
Nagle jego dłoń oderwała się od mojej twarz i zacisnęła się w pięść, z całej siły zacisnął zęby a w jego oczach pojawił się ból i rozczarowanie.
-Freja, co do wczoraj…
-Nie chcę nic słyszeć na ten temat, zachowaj to dla siebie-przerwałam mu.
-Ale to nie tak jak myślisz!
-Mam to gdzieś zresztą, co miałoby mnie to obchodzić skoro jesteśmy tylko „przyjaciółmi”?- na ostatnie słowo zwróciłam szczególną uwagę.
-Proszę cię, tylko wysłuchaj mnie- zaczął mówić spanikowanym głosem.
-Zmieniło by to coś?- pytanie zawisło między nami jak sople lodu, spojrzałam mu prosto w oczy, wrzucając ostatni papierek do śmieci.
-Posprzątane. Trzeba pomóc reszcie.
Odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę domu, James przez chwilę jeszcze tam stał, bijąc się z myślami, ale zrezygnowany w końcu postanowił ruszyć za mną.

Po dwóch godzinach sprzątania dom lśnił czystością, zdziwiłam się jak faceci wyczyścili kuchnie, jednak jak chcą to potrafią.
-Drogie panie, dzięki wam udało nam się posprzątać na czas, dziękuję-  Marcus posłał promienny uśmiech w stronę Char- Zapraszam was na pizze, w końcu nic nie jadłyście.
Char ochoczo brała udział w wybieraniu dodatków do pizzy, że samotnie udałam się do salonu włączyć telewizor, nie chciałam tam stać jak kołek i udawać, że wszystko jest okay, najchętniej to wróciłabym do domu, ale przyjaciółka by mi tego nie wybaczyła, tym bardziej, że faktycznie byłam głodna i burczało mi w brzuchu.
Wygodnie rozłożyłam się na kanapie, kiedy do pokoju wszedł James. Usiadł obok mnie i oglądaliśmy jakiś durny film w milczeniu.

Chciałam uciec stamtąd, świadomość bycia z nim w jednym pokoju po tamtym zdarzeniu mnie dobijała, jakby cały wszechświat dzisiaj działał przeciwko mnie. Złamał mi serce a teraz siedzi jak gdyby nigdy nic, gdybym widziała z nim jakąś inną dziewczynę to może bym mu potrafiła wybaczyć, ale nie to, że to moja najlepsza przyjaciółka. Z pośród tylu dziewczyn, musiała to być ona. Czułam się zdradzona w obu stron. Choć w sumie, na co mogłam liczyć? Nigdy nie byłam w jego typie, ani nie okazywał żadnych uczuć w stosunku do mnie, może to i lepiej, że to się tak zakończyło. Dostałam nauczkę i najwyższa pora ruszyć do przodu. Spojrzałam w jego stronę i na jego twarzy znów pojawił się łobuzerski uśmiech taki, jaki zawsze widziałam, kiedy wspólnie oglądaliśmy filmy. Już wiedziałam, że z mojego postanowienia nici. Jego dłonie niebezpiecznie przybliżyły się do mnie i zaczęły gilgotać po całym ciele. Przy takim obrocie spraw nie zostało mi jak tylko się śmiać i odwzajemniając jego czyny. Przez krótką chwilę czułam, że wszystko jest po staremu. Tylko ja i on, nic więcej.